środa, 15 kwietnia 2020

Podzielona Kraina - I.17


Olwen dotarła do granic lasu. Tam usiadła na pniu i czekała. Zapadł zmierzch, pojawiły się gwiazdy. W oddali widziała ciemne morze.
Z mroku wynurzył się jakiś kształt. Przestraszyła się, lecz okazał się jej ojcem.
– Coś długo nie wracacie – powiedział.
– Pan Gotier miał wrócić po kij… i wciąż go nie ma!
Rohałt bez słowa zagłębił się w las. Po jakimś czasie wrócił w towarzystwie Wiedźmy. Trzymała w ręku kij.
– Nie ma sensu go szukać – powiedziała cicho. – Właśnie wciągnęły go wiły.
Rohałt wzdrygnął się.
– Dlaczego go nie uratowaliście? – zapytała Olwen i rozpłakała się. – Był taki dobry!
Wiedźma położyła rękę na jej ramieniu.
– Nie mogę powstrzymać kogoś, kto robi coś z własnej woli – wyjaśniła. – Poza tym, byłoby trudno, przekroczył granice bzu…
Rohałt podsumował szorstko:
– Ech, ta ich cała mądrość, chodź, Olwen. Wziąłby kij, to by nic nie było!
Poszli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Epilog

Epilog   Hredrik wsunął ręce pod jej koszulę i łapczywie szukał ust kochanki, ale Gyrda odsunęła się, wstała i zawiązała tasiemkę u piersi. ...