piątek, 24 kwietnia 2020

Podzielona Kraina - III.6


– Szukaliśmy chyba wszędzie, ale nie ma jej – mówił Sławoj do rodziców Olwen. Rohałt chodził w tę i z powrotem po komnacie. Blancheflor siedziała nieruchomo na zydlu, ściskając go mocno rękami.
– Chyba nie poszła… – zaczęła niepewnie Kalina, ale Blancheflor przerwała jej ostro:
– Wypluj to!
– Tak czy owak, nie ma jej już od kilku godzin – powiedział Rohałt. – Jak tylko się pojawi, spiorę ją tak, że nie usiądzie przez miesiąc!
Sławoj ciągnął:
– Ale Stoigniewa, dziewucha od Lestka, mówiła, że widziała ją, jak szła na cmentarz z Dziewanną.
– A cóż jej do naszej córki? – zdziwiła się Blancheflor.
Niania wtrąciła z namysłem:
– Może nic. Ale parę dni temu straciła własną. Źle, że Olwen z nią poszła. Widziałam złe oko tej kobiety.
– Te wasze wieczne przekonania i zabobony… – zaczęła Blancheflor, ale Rohałt przerwał jej szorstko:
– Zamilcz.
Niechętnie posłuchała.
– Idę do Dziewanny – oznajmił. Po chwili wahania Blancheflor skinęła głową. Rohałt niepewnie rozejrzał się jeszcze po komnacie. Jego wzrok spoczął na kępce zasuszonych ziół, zawieszonej nad piecem: bylica, przytulia, ruta, jałowiec, mak i mięta. Po namyśle szybko zerwał sznurek, schował wiecheć do sakwy i wyszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Epilog

Epilog   Hredrik wsunął ręce pod jej koszulę i łapczywie szukał ust kochanki, ale Gyrda odsunęła się, wstała i zawiązała tasiemkę u piersi. ...