W którymś z kolei
korytarzu Olwen dostrzegła płynącą wodę, pochyliła się więc i zanurzyła ręce w
podziemnym strumieniu. Zaczynała odczuwać pragnienie. Łapczywie uniosła złożone
dłonie z wodą do ust i napiła się, ale poczuła zgniły, dziwnie gorzki smak. Coś
w niej krzyknęło ostrzegawczo, wylała więc resztkę płynu na podłoże. Wsiąkł
natychmiast. Dziewczynka spojrzała niepewnie na Zazulę. Czy jej się wydawało,
czy dawna przyjaciółka uśmiechnęła się lekko?
Olwen czuła się samotna,
zagubiona i nieszczęśliwa. W tamtej chwili pragnęła tylko usłyszeć ciepły,
uspokajający głos kogokolwiek i nawet była prawie gotowa mówić do upiora o
wyglądzie Zazuli, tylko po to, by usłyszeć cokolwiek i nie iść w nieznane w tej
potwornej ciszy. Ledwo jednak zaświtał jej ten pomysł, ostrzegawczy głos w
myślach zawołał: „Nie rób tego!”. Powstrzymała się więc. Podążała jednak dalej
za upiorem.
Kolejne wejście prowadziło
nie do następnego korytarza, lecz pięknej, migoczącej komnaty ze wzorzystą
posadzką. Na ścianie naprzeciwko widniała imponująca rzeźba, przedstawiająca
kobietę w długich szatach. Olwen przystanęła. Ogniki oświetlały po kolei smutny
uśmiech, długie włosy na głowie, ukoronowanej wiankiem i władcze spojrzenie
niewiasty, dzierżącej w obu dłoniach jabłko.
Dziewczynka podeszła
bliżej i zorientowała się, że to, co wzięła za błyszczącą posadzkę, było w
istocie wodą, która pod lekkim dotknięciem łapci dziewczynki zafalowała. Na
ścianie komnaty odbiły się refleksy. Olwen przyglądała im się zafascynowana.
Tamta gorzka woda nie zaspokoiła jej pragnienia. Dziewczynce wciąż chciało się
pić, ale coś mówiło jej, żeby nie próbować tego płynu, choć migotał kusząco.
Olwen spojrzała na dno i dostrzegła, ku swojej zgrozie, ciało kobiety, wykutej
w skale. Ta sama twarz, tylko spokojna, z zamkniętymi oczami, biała. Ręce
złożone razem, a w nich srebrne jabłko. Usta zaciśnięte. Brązowe włosy falujące
jak u Zazuli.
Olwen znów poczuła impuls,
ostrzegający o niebezpieczeństwie, rozejrzała się więc za jakimś wyjściem. Ale
Zazula już szybowała w kierunku jednego z następnych korytarzy. Olwen musiała
wejść w jezioro po kostki, by podążyć za swą przewodniczką. Zadygotała – zimno
przeniknęło ją na wskroś. Zastanowiła się przelotnie, jak wiele jeszcze
korytarzy ją czeka i czy wytrwa o głodzie i pragnieniu. Ale nie widziała innego
wyjścia, a choć podążała za upiorem, gdzieś w niej wciąż tkwiła iskierka
nadziei, że gdzieś w środku kryła się nie zjawa ze świata umarłych, lecz dawna
towarzyszka zabaw, ukochana, dobra Zazula.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz