piątek, 1 maja 2020

Podzielona Kraina - III.8


Rohałt i Dobrochna, sąsiadka, którą poprosił o towarzyszenie mu, zastali Dziewannę, gdy siedziała nieruchomo nad otwartą skrzynią i wpatrywała się w jej zawartość. Przystanęli w drzwiach, skrępowani. Dziewanna powoli wyjęła kolorową chustkę, rozprostowała ją i chwilę trzymała w powietrzu, tak, że Rohałt mógł wyraźnie dostrzec spore znamię na prawej ręce kobiety. W chustce nie było nic niezwykłego – wzór z przeplatających się liści i maków – wszystkie dziewczęta miały podobną. Rohałt wiedział, że najprawdopodobniej matka Zazuli sama tkała tę chustkę. Był też świadom, że po dziewczynce nie zostało nawet ciało, które można by pożegnać i spalić.
Dziewanna trwała przez chwilę nieruchomo, potem włożyła chustkę z powrotem i wyjęła kilka kamyczków. Było w tej scenie coś z podglądania kogoś w niezwykle intymnej sytuacji. Żadnych łez ani szlochu, tylko niezwykle intensywne przyglądanie się zwykłym drobiazgom, typowym dziewczęcym skarbom. Rohałt poczuł ścisk w gardle – jego Olwen miała podobną skrzynię, a niej kilka kolorowych chust, muszelek i wyrzeźbioną przez niego drewnianą laleczkę.
Zwątpił przez chwilę i chciał się cicho wycofać, ale Dobrochna zastukała zamaszyście we framugę. Dziewanna powoli uniosła wzrok i równie powoli odłożyła bursztyny. Potem starannie zamknęła skrzynię.
– A witajcie, sąsiedzi, witajcie – powiedziała cicho.
– Sąsiadko, wybaczą nawiedzanie w tej chwili, lecz Olwen zaginęła – powiedziała przepraszająco Dobrochna.
Wyraz twarzy Dziewanny w ogóle się nie zmienił. Rohałt i Dobrochna czekali na jakieś jej pytanie czy komentarz, ale trwała cisza. Wreszcie Rohałt zapytał:
– Dziewanna widzieli dziś Olwen?
– Nie – odparła.
Rohałt zaskoczony uniósł brwi, ale Dobrochna z niedowierzaniem zapytała:
– Na pewno?
Tym razem Dziewanna rozzłościła się widocznie:
– A cóż mnie do waszej dziewuchy? Nie widziałam, to nie widziałam, szukajcie dalej.
– Ale – drążyła Dobrochna uprzejmie, acz nieustępliwie – ludzie widzieli was razem, dzisiaj.
Dziewanna gwałtownie wstała.
– Kto widział?
– Uczciwa dziewczyna – odparła wymijająco Dobrochna. – Jakeście szły z Olwen dziś na cmentarz.
– Widzieli, widzieli… ano, szłam z nią, bo dziewczyna uparła się, nie wiedzieć czemu, że chce ze mną iść. Ja zostałam, ona poszła, nie mnie to wiedzieć, może i podążyła wprost do Puszczy?
Roześmiała się nerwowo, a Rohałt z trudem powstrzymał się, by nie uderzyć pięścią w ścianę.
– Gdzie jest Olwen?
– Nie wiem! A dajcież mi spokój, sumienia nie macie, by gnębić matkę, która straciła jedyne dziecko?!
Po twarzy pociekły jej łzy. Rohałt spojrzał z powątpiewaniem, gotów wycofać się, ale Dobrochna zachowała większą przytomność umysłu i zauważyła:
– Najpierw Dziewanna mówili, żeście nie widzieli, teraz jednak widzieliście. Kłamiecie.
Dziewanna uśmiechnęła się wyzywająco:
– No przyplątała się, szłam, to niech tam sobie idzie. Jak śmiecie, przychodzić tu do mojego domu jako goście i wyrzucać mi kłamstwo?!
Rohałt odzyskał spokój.
– Skłamaliście, Dziewanno.
– I cóż?
– A może kłamiecie i teraz, gdy mówicie, że nie wiecie, gdzie moja córka?
– Mówię znów: nie wiem, zostawcie mnie! Wasza wiara i niewiara to wasza rzecz, a prawdy i tak nikt nie dociecze.
– Skoro tak, należy zwołać sąd.
Rohałt uśmiechnął się, a Dziewanna… Dziewanna zamarła.

2 komentarze:

  1. Dobrze wymyślony świat i świetne pióro, tylko tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczne dzięki :) kontynuacja oczywiście będzie (jesteśmy gdzieś w połowie fabuły 1 tomu).

      Usuń

Epilog

Epilog   Hredrik wsunął ręce pod jej koszulę i łapczywie szukał ust kochanki, ale Gyrda odsunęła się, wstała i zawiązała tasiemkę u piersi. ...