sobota, 18 kwietnia 2020

Podzielona Kraina - II.4


Gdyby Hermina z Topazów nie była tak zajęta, z pewnością o wiele bardziej zainteresowałaby się stanem swojej siostrzenicy. Sigrlin w szczycie karnawału snuła się po komnatach blada, niewyspana i milcząca, wieczorami zaś, zamiast tańczyć i grać na lutni w towarzystwie młodych panien i kawalerów, siedziała, pocierając zziębnięte dłonie, i wertowała grube księgi o historii Janaru. Ciotka doskonale znała usposobienie swojej siostrzenicy, sama je wzmacniała i zachęcała do podążania ścieżką poznania, a nie rozrywek, lecz teraz mimochodem zaczęła się zastanawiać, czy to nie był błąd – nie miała jednak czasu, by głębiej analizować tę myśl.
Bowiem Hermina z Topazów miała na głowie wiele innych zmartwień, przede wszystkim związanych z kwestią odzyskania Sobnej. Było to o tyle trudne, że z listu, który przywiózł posłaniec od jej powinowatego Bredegara, pana na Odzie, wynikało, że sam zamek i przynależące do niego dobra zostały już darowane jako dobro lenne niejakiemu Pinabelowi herbu Wiąz, który dotychczas pozostawał w stanie bezżennym, lecz w najbliższym czasie – naturalnie, dzięki zmianie swego położenia – planował wstąpić w związek małżeński ze szlachetną Doetą herbu Winorośl, która dotychczas pełniła funkcję damy dworu Jej Królewskiej Mości.
Ta wieść budziła pewien niepokój, bowiem utrudniała odzyskanie posiadłości, jednakże nie wzbudzała jeszcze paniki wśród licznych krewnych, którzy radzili między sobą na ważne tematy, lecz równie chętnie uczestniczyli w polowaniach i tańcach oraz innych zabawach młodzieży, nad którą zobowiązani byli roztoczyć opiekę. Gdy więc starsi zbierali się na spotkaniach, by omówić wspólne interesy, część rozmów była wprawdzie poświęcona deklarowanemu tematowi, lecz nierównie więcej czasu spędzano na plotkach. Rozprawiano, kto miał umrzeć lub już umarł, kto miał się narodzić czy wreszcie – najważniejsze - kto z kim miał się ożenić („Mają wydać tę małą Emer za Dytryka z Ametystów, posag miałaby dobry, trzy wsie i miasto, lecz mówią, że jej matka to w istocie nie córka Ispadena z Szafirów, tylko jego majordoma… ja tam nie wiem, ale jej gust w ubiorze naprawdę by na to wskazywał!”) lub rozważaniom o kwestiach natury ogólnej („Cofamy się. Cofamy. No bo czym jest brak postępu? Zauważ, że Najjaśniejszy Pan stara się ukrócić różne rzeczy i zgodzę się, że może to być ważne, lecz sama archaiczna istota pozostała nie ruszona. Ot, na przykład ślepi, głusi, niemi czy obłąkani nie mogą mieć władzy w swoich włościach. I pojmuję co do obłąkanych, lecz ślepota czy głuchota – toż to czyste barbarzyństwo, to pochodzi jeszcze z epoki, gdy pan ziemi musiał być wojownikiem – a wszak czasy są już zupełnie inne...”).
Jednakże wkrótce Hermina z Topazów otrzymała list od Eleonory, żeńskiej głowy rodu Szafirów. Gdy tylko zapoznała się z jego treścią, natychmiast przywołała służącą i urywanym głosem kazała jej sprowadzić Sinfjotla. Przerażona dziewczyna upewniła się jeszcze, czy pani nie potrzebuje pomocy uzdrowiciela, Hermina jednak zbyła ją machnięciem ręki i powtórzyła polecenie. Gdy przestraszony siostrzeniec zjawił się, ciotka wręczyła mu list. Sinfjotl przeczytał go, krzyknął i czym prędzej zarządził naradę wszystkich pełnoletnich krewnych, przebywających na zamku. Hermina poczuła zadowolenie, widząc, jak młody człowiek sobie radził. Po śmierci stryja, który go wychowywał, odziedziczył tytuł męskiej głowy rodu Topazów. Ciotka, nie znając go tak dobrze jak jego siostry, obawiała się nieco, jak poradzi sobie z tą rolą. Wybór Kasyldy na żonę nie wskazywał na stateczny charakter. Jednak Sinfjotl, choć brakowało mu doświadczenia, starał się sprostać wymogom sytuacji, jak tylko potrafił. Hermina rozumiała jego rozterki. Z jednej strony, dwudziestojednoletni człowiek, sam do niedawna kawaler, czuł naturalny pociąg do towarzystwa innych młodych ludzi, tymczasem musiał uczestniczyć, a często i przewodzić naradom ludzi starszych od siebie o pokolenie, a czasem nawet i dwa. Nie miał jeszcze tej pewności siebie, którą daje długoletnie sprawowanie rządów. Jednak w tej sytuacji stanął na wysokości zadania. Krewnym, którzy protestowali, powołując się na zaplanowane wcześniej polowanie, kazał stanowczo przekazać, że sprawa jest najwyższej wagi, w związku z czym rozrywka musi być przełożona na inny dzień. Tak więc doprowadził do tego, że wszyscy zaproszeni stawili się o zachodzie słońca w sali rycerskiej, najbardziej reprezentacyjnej komnacie w całym zamku, zaś Hermina mogła odczytać wszystkim fragment listu Eleonory z Szafirów:
Droga Krewniaczko, zechciej wybaczyć mi tę śmiałość, że Cię niepokoję, lecz sądzę, że wieści, które chcę przekazać, będą ważne tak dla Ciebie (aż nadto zrozumiesz, co się za nimi kryje!), jak i dla reszty szacownego grona, o którym wiem, że Twój siostrzeniec był łaskaw zaprosić do Waszego domu. Przejdę do sedna: jak wiesz, rok temu córka moja Gutryda została wdową. Zapewne zrozumiesz, że kierowana matczynym odruchem, czym prędzej zaprosiłam córkę do mnie, by nie przeżywała swej żałoby samotnie, tym bardziej, że jej dzieci, moje wnuczki, miały wówczas zaledwie trzy lata i rok. Z radością przyjęła moją propozycję, chcąc uwolnić się od brzemienia trosk. Zarządzanie majątkiem powierzyła zaufanemu człowiekowi, który był związany z domem męża od lat. Niedawno, korzystając z mrozów, zebrała się, by powrócić, napisała więc do rządcy i do gospodyni, by przygotowali wszystko na powrót jej i dzieci. Wyobraź sobie, droga Krewniaczko (i Wy wszyscy, którzy będziecie czytać ten list!), że odpisał jej nie rządca, lecz nieznajomy człowiek, podpisany jako Odilon z Tantu (domyślam się więc, że jest magiem) który poinformował ją, że majątek przeszedł na własność Korony, albowiem nie był on własnością świętej pamięci mojego zięcia, a jedynie mu powierzony; że rządca i gospodyni zostali aresztowani pod zarzutem niegospodarności w administrowaniu królewskim mieniem; że odszkodowanie nie należy się, albowiem jego wartość jest mniejsza niż koszty, które urzędnicy królewscy muszą włożyć w majątek, by znów przynosił dochód, tak, aby następny rycerz zechciał przyjąć te ziemie. Hermino droga, ratuj! Gutryda, gdy przeczytała tamten list, osłabła i teraz wciąż musi pozostawać pod opieką. Mąż mój uruchamia wszelkie kontakty, jakimi tylko dysponuje. Ja zaś piszę do Ciebie, bo doszły mnie słuchy o Twoim nieszczęściu…
Gdy tylko Hermina skończyła czytać, rozpętał się istny chaos. Po całej komnacie niosły się echa głosów. Jedni krzyczeli we wzburzeniu, inni wpadli w osłupienie. Dla wszystkich jednak, nawet najbardziej sceptycznych, stało się oczywiste, że utrata Sobnej to nie był akt bezduszności urzędników królewskich, lecz niebezpieczny, w pełni przemyślany precedens.
– Tylko czemu to ma służyć? – zapytał Tyrkir z Ametystów – to my, starożytna szlachta, zapewniamy ład w tym kraju! Na kim może się opierać król, gdy nas nie będzie? Chyba nie na magach, którzy patrzą w stare księgi, aż im ślepną oczy?
– Obawiam się – powiedziała Hermina z Topazów – że król wie o słabości magów i naszej sile. I właśnie dlatego dzieje się tak właśnie… odbiera ziemie i zamki pod pretekstem obrony starych praw, by darować je młodym, biednym, ambitnym, którzy z jego imieniem na ustach pójdą wszędzie. Obawiam się, że nawet na nas.
Aleida z Szafirów prychnęła.
– A cóż oni mogą? Wielcy panowie, których ojcowie zwozili siano razem z chłopami z sąsiedztwa, a ciotki i siostry żną w rękawiczkach? Co oni będą umieli?
Agobard z Rubinów, brat Aleidy, zauważył:
– Nie należy lekceważyć zapału. Doszły mnie słuchy, że sami Najjaśniejsi Państwo zechcą uświetnić ślub tego Pinabela z Doetą. Młodzi są, oszołomieni łaską, zrobią wszystko, by zadowolić swoich dobroczyńców. Jak psy, ślepo pójdą za panem. Gdy będzie takich więcej, kto wie, czy nam nie będą zagrażać. Zwłaszcza, gdy pójdzie słuch o tym, jak to my, bogacze z dawien dawna, nie dajemy uszczknąć nic ze swych dóbr, a oni biedni, duszą się w swoich zameczkach, na kilku łanach ziemi. Dobry król, odbiera bogatym, by dawać biednym! Król ubogich!
Agobard, mówiąc to, krztusił się ze śmiechu. Niektórzy mu zawtórowali, tak niedorzeczne im się to wydawało. Lecz słowa Herminy z Topazów szybko przywróciły ich do rzeczywistości:
– Sobna w tej chwili jest stracona, chyba, że chcemy dokonać zbrojnego natarcia. Bredegar z Rubinów ofiarował się, że gotów jest wystawić ludzi. Wahałam się, czy przyjąć taką pomoc, wszak to bunt, a w takich czasach jak nasze nie należy tolerować bezprawia.
– Lecz co nam zostało? – zapytał Agobard, a gdy Hermina z Topazów skrzywiła się lekko, ujął ją serdecznie za rękę i ucałował w policzek. – Znam twoją uczciwość i lojalność, krewniaczko, podobnie jak my wszyscy tutaj. Pozwól sobie pomóc, mój kuzyn Bredegar wie dobrze, co czyni. Czy odbieranie ziem zacnym kobietom nie jest bezprawiem?
– A gniew bogów? – wtrąciła Blodeuwedd, znana ze swojej gorliwości w wypełnianiu wszelkich obrządków.
– Bogowie – powiedział energicznie Terwagant z Rubinów – to umarli magowie, którzy po śmierci czynili cuda. Skoro są umarli, niech zajmują się sprawami umarłych, a my jesteśmy żywi i ich pobratymcy też. I czy nie mówi się od dawna, że te cuda umarłych to w istocie sprawka żywych? A żywi z żywymi są w prawie się zetrzeć, aby dokonała się sprawiedliwość!
Od razu zrobił się szum na sali, gdy energicznie potakiwano jego słowom.
Aleida dodała:
– Przyjmij pomoc, Hermino. Ostatnimi laty siedzieliśmy cicho, pozwalając panoszyć się magom, aż zajęli pierwsze miejsce w sercu króla. To na pewno za ich podszeptami dzieją się takie rzeczy. Pokażmy więc, kim jesteśmy!
Wszyscy zakrzyczeli z aprobatą, mężczyźni i kobiety Szafirów, Szmaragdów i Ametystów obiecywali napisać do swoich głów rodu, by ci przyłączyli się do wspólnego dzieła i przywrócenia dawnego porządku. Nikt nie wątpił w lojalność dzierżawców i rajców miast. Świadomość własnej siły prędko uśmierzyła początkową panikę, teraz wszyscy wzajemnie upewniali się, że są zdolni wystawić choćby całe armie w razie potrzeby. Jak to ujął stolnik Tybald z Szafirów, gdy ktoś gwałci prawa jednego z rodów Kamieni, to tak, jakby podniósł rękę na wszystkich, niech więc dowie się, jakie są tego konsekwencje! Hermina z Topazów wzruszyła się, lecz w głębi serca odczuwała głęboki niepokój, że raz wzniecony bunt nie da się prędko ugasić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Epilog

Epilog   Hredrik wsunął ręce pod jej koszulę i łapczywie szukał ust kochanki, ale Gyrda odsunęła się, wstała i zawiązała tasiemkę u piersi. ...