Gdyby Hermina z Topazów
nie była tak zajęta, z pewnością o wiele bardziej zainteresowałaby się stanem
swojej siostrzenicy. Sigrlin w szczycie karnawału snuła się po komnatach blada,
niewyspana i milcząca, wieczorami zaś, zamiast tańczyć i grać na lutni w towarzystwie
młodych panien i kawalerów, siedziała, pocierając zziębnięte dłonie, i
wertowała grube księgi o historii Janaru. Ciotka doskonale znała usposobienie
swojej siostrzenicy, sama je wzmacniała i zachęcała do podążania ścieżką
poznania, a nie rozrywek, lecz teraz mimochodem zaczęła się zastanawiać, czy to
nie był błąd – nie miała jednak czasu, by głębiej analizować tę myśl.
Bowiem Hermina z Topazów
miała na głowie wiele innych zmartwień, przede wszystkim związanych z kwestią
odzyskania Sobnej. Było to o tyle trudne, że z listu, który przywiózł posłaniec
od jej powinowatego Bredegara, pana na Odzie, wynikało, że sam zamek i
przynależące do niego dobra zostały już darowane jako dobro lenne niejakiemu
Pinabelowi herbu Wiąz, który dotychczas pozostawał w stanie bezżennym, lecz w
najbliższym czasie – naturalnie, dzięki zmianie swego położenia – planował
wstąpić w związek małżeński ze szlachetną Doetą herbu Winorośl, która
dotychczas pełniła funkcję damy dworu Jej Królewskiej Mości.
Ta wieść budziła pewien
niepokój, bowiem utrudniała odzyskanie posiadłości, jednakże nie wzbudzała
jeszcze paniki wśród licznych krewnych, którzy radzili między sobą na ważne
tematy, lecz równie chętnie uczestniczyli w polowaniach i tańcach oraz innych
zabawach młodzieży, nad którą zobowiązani byli roztoczyć opiekę. Gdy więc
starsi zbierali się na spotkaniach, by omówić wspólne interesy, część rozmów
była wprawdzie poświęcona deklarowanemu tematowi, lecz nierównie więcej czasu
spędzano na plotkach. Rozprawiano, kto miał umrzeć lub już umarł, kto miał się
narodzić czy wreszcie – najważniejsze - kto z kim miał się ożenić („Mają wydać
tę małą Emer za Dytryka z Ametystów, posag miałaby dobry, trzy wsie i miasto,
lecz mówią, że jej matka to w istocie nie córka Ispadena z Szafirów, tylko jego
majordoma… ja tam nie wiem, ale jej gust w ubiorze naprawdę by na to
wskazywał!”) lub rozważaniom o kwestiach natury ogólnej („Cofamy się. Cofamy.
No bo czym jest brak postępu? Zauważ, że Najjaśniejszy Pan stara się ukrócić
różne rzeczy i zgodzę się, że może to być ważne, lecz sama archaiczna istota
pozostała nie ruszona. Ot, na przykład ślepi, głusi, niemi czy obłąkani nie
mogą mieć władzy w swoich włościach. I pojmuję co do obłąkanych, lecz ślepota
czy głuchota – toż to czyste barbarzyństwo, to pochodzi jeszcze z epoki, gdy
pan ziemi musiał być wojownikiem – a wszak czasy są już zupełnie inne...”).
Jednakże wkrótce Hermina z
Topazów otrzymała list od Eleonory, żeńskiej głowy rodu Szafirów. Gdy tylko
zapoznała się z jego treścią, natychmiast przywołała służącą i urywanym głosem
kazała jej sprowadzić Sinfjotla. Przerażona dziewczyna upewniła się jeszcze,
czy pani nie potrzebuje pomocy uzdrowiciela, Hermina jednak zbyła ją
machnięciem ręki i powtórzyła polecenie. Gdy przestraszony siostrzeniec zjawił
się, ciotka wręczyła mu list. Sinfjotl przeczytał go, krzyknął i czym prędzej
zarządził naradę wszystkich pełnoletnich krewnych, przebywających na zamku.
Hermina poczuła zadowolenie, widząc, jak młody człowiek sobie radził. Po
śmierci stryja, który go wychowywał, odziedziczył tytuł męskiej głowy rodu
Topazów. Ciotka, nie znając go tak dobrze jak jego siostry, obawiała się nieco,
jak poradzi sobie z tą rolą. Wybór Kasyldy na żonę nie wskazywał na stateczny
charakter. Jednak Sinfjotl, choć brakowało mu doświadczenia, starał się
sprostać wymogom sytuacji, jak tylko potrafił. Hermina rozumiała jego rozterki.
Z jednej strony, dwudziestojednoletni człowiek, sam do niedawna kawaler, czuł
naturalny pociąg do towarzystwa innych młodych ludzi, tymczasem musiał
uczestniczyć, a często i przewodzić naradom ludzi starszych od siebie o
pokolenie, a czasem nawet i dwa. Nie miał jeszcze tej pewności siebie, którą
daje długoletnie sprawowanie rządów. Jednak w tej sytuacji stanął na wysokości
zadania. Krewnym, którzy protestowali, powołując się na zaplanowane wcześniej
polowanie, kazał stanowczo przekazać, że sprawa jest najwyższej wagi, w związku
z czym rozrywka musi być przełożona na inny dzień. Tak więc doprowadził do
tego, że wszyscy zaproszeni stawili się o zachodzie słońca w sali rycerskiej,
najbardziej reprezentacyjnej komnacie w całym zamku, zaś Hermina mogła odczytać
wszystkim fragment listu Eleonory z Szafirów:
Droga Krewniaczko,
zechciej wybaczyć mi tę śmiałość, że Cię niepokoję, lecz sądzę, że wieści,
które chcę przekazać, będą ważne tak dla Ciebie (aż nadto zrozumiesz, co się za
nimi kryje!), jak i dla reszty szacownego grona, o którym wiem, że Twój
siostrzeniec był łaskaw zaprosić do Waszego domu. Przejdę do sedna: jak wiesz,
rok temu córka moja Gutryda została wdową. Zapewne zrozumiesz, że kierowana
matczynym odruchem, czym prędzej zaprosiłam córkę do mnie, by nie przeżywała
swej żałoby samotnie, tym bardziej, że jej dzieci, moje wnuczki, miały wówczas
zaledwie trzy lata i rok. Z radością przyjęła moją propozycję, chcąc uwolnić
się od brzemienia trosk. Zarządzanie majątkiem powierzyła zaufanemu
człowiekowi, który był związany z domem męża od lat. Niedawno, korzystając z
mrozów, zebrała się, by powrócić, napisała więc do rządcy i do gospodyni, by
przygotowali wszystko na powrót jej i dzieci. Wyobraź sobie, droga Krewniaczko
(i Wy wszyscy, którzy będziecie czytać ten list!), że odpisał jej nie rządca,
lecz nieznajomy człowiek, podpisany jako Odilon z Tantu (domyślam się więc, że
jest magiem) który poinformował ją, że majątek przeszedł na własność Korony,
albowiem nie był on własnością świętej pamięci mojego zięcia, a jedynie mu
powierzony; że rządca i gospodyni zostali aresztowani pod zarzutem
niegospodarności w administrowaniu królewskim mieniem; że odszkodowanie nie
należy się, albowiem jego wartość jest mniejsza niż koszty, które urzędnicy
królewscy muszą włożyć w majątek, by znów przynosił dochód, tak, aby następny
rycerz zechciał przyjąć te ziemie. Hermino droga, ratuj! Gutryda, gdy
przeczytała tamten list, osłabła i teraz wciąż musi pozostawać pod opieką. Mąż
mój uruchamia wszelkie kontakty, jakimi tylko dysponuje. Ja zaś piszę do
Ciebie, bo doszły mnie słuchy o Twoim nieszczęściu…
Gdy tylko Hermina
skończyła czytać, rozpętał się istny chaos. Po całej komnacie niosły się echa
głosów. Jedni krzyczeli we wzburzeniu, inni wpadli w osłupienie. Dla wszystkich
jednak, nawet najbardziej sceptycznych, stało się oczywiste, że utrata Sobnej
to nie był akt bezduszności urzędników królewskich, lecz niebezpieczny, w pełni
przemyślany precedens.
– Tylko czemu to ma
służyć? – zapytał Tyrkir z Ametystów – to my, starożytna szlachta, zapewniamy
ład w tym kraju! Na kim może się opierać król, gdy nas nie będzie? Chyba nie na
magach, którzy patrzą w stare księgi, aż im ślepną oczy?
– Obawiam się –
powiedziała Hermina z Topazów – że król wie o słabości magów i naszej sile. I
właśnie dlatego dzieje się tak właśnie… odbiera ziemie i zamki pod pretekstem
obrony starych praw, by darować je młodym, biednym, ambitnym, którzy z jego
imieniem na ustach pójdą wszędzie. Obawiam się, że nawet na nas.
Aleida z Szafirów
prychnęła.
– A cóż oni mogą? Wielcy
panowie, których ojcowie zwozili siano razem z chłopami z sąsiedztwa, a ciotki
i siostry żną w rękawiczkach? Co oni będą umieli?
Agobard z Rubinów, brat Aleidy,
zauważył:
– Nie należy lekceważyć
zapału. Doszły mnie słuchy, że sami Najjaśniejsi Państwo zechcą uświetnić ślub
tego Pinabela z Doetą. Młodzi są, oszołomieni łaską, zrobią wszystko, by
zadowolić swoich dobroczyńców. Jak psy, ślepo pójdą za panem. Gdy będzie takich
więcej, kto wie, czy nam nie będą zagrażać. Zwłaszcza, gdy pójdzie słuch o tym,
jak to my, bogacze z dawien dawna, nie dajemy uszczknąć nic ze swych dóbr, a
oni biedni, duszą się w swoich zameczkach, na kilku łanach ziemi. Dobry król,
odbiera bogatym, by dawać biednym! Król ubogich!
Agobard, mówiąc to,
krztusił się ze śmiechu. Niektórzy mu zawtórowali, tak niedorzeczne im się to
wydawało. Lecz słowa Herminy z Topazów szybko przywróciły ich do
rzeczywistości:
– Sobna w tej chwili jest
stracona, chyba, że chcemy dokonać zbrojnego natarcia. Bredegar z Rubinów
ofiarował się, że gotów jest wystawić ludzi. Wahałam się, czy przyjąć taką
pomoc, wszak to bunt, a w takich czasach jak nasze nie należy tolerować
bezprawia.
– Lecz co nam zostało? –
zapytał Agobard, a gdy Hermina z Topazów skrzywiła się lekko, ujął ją
serdecznie za rękę i ucałował w policzek. – Znam twoją uczciwość i lojalność,
krewniaczko, podobnie jak my wszyscy tutaj. Pozwól sobie pomóc, mój kuzyn
Bredegar wie dobrze, co czyni. Czy odbieranie ziem zacnym kobietom nie jest
bezprawiem?
– A gniew bogów? –
wtrąciła Blodeuwedd, znana ze swojej gorliwości w wypełnianiu wszelkich
obrządków.
– Bogowie – powiedział
energicznie Terwagant z Rubinów – to umarli magowie, którzy po śmierci czynili
cuda. Skoro są umarli, niech zajmują się sprawami umarłych, a my jesteśmy żywi
i ich pobratymcy też. I czy nie mówi się od dawna, że te cuda umarłych to w
istocie sprawka żywych? A żywi z żywymi są w prawie się zetrzeć, aby dokonała
się sprawiedliwość!
Od razu zrobił się szum na
sali, gdy energicznie potakiwano jego słowom.
Aleida dodała:
– Przyjmij pomoc, Hermino.
Ostatnimi laty siedzieliśmy cicho, pozwalając panoszyć się magom, aż zajęli
pierwsze miejsce w sercu króla. To na pewno za ich podszeptami dzieją się takie
rzeczy. Pokażmy więc, kim jesteśmy!
Wszyscy zakrzyczeli z
aprobatą, mężczyźni i kobiety Szafirów, Szmaragdów i Ametystów obiecywali
napisać do swoich głów rodu, by ci przyłączyli się do wspólnego dzieła i
przywrócenia dawnego porządku. Nikt nie wątpił w lojalność dzierżawców i rajców
miast. Świadomość własnej siły prędko uśmierzyła początkową panikę, teraz
wszyscy wzajemnie upewniali się, że są zdolni wystawić choćby całe armie w
razie potrzeby. Jak to ujął stolnik Tybald z Szafirów, gdy ktoś gwałci prawa
jednego z rodów Kamieni, to tak, jakby podniósł rękę na wszystkich, niech więc
dowie się, jakie są tego konsekwencje! Hermina z Topazów wzruszyła się, lecz w
głębi serca odczuwała głęboki niepokój, że raz wzniecony bunt nie da się prędko
ugasić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz