sobota, 11 kwietnia 2020

Podzielona Kraina - I.1



1.
Kiedy Gotier wjechał na teren Wrzosowiska, połaci ziemi rozciągniętej między cywilizowaną częścią Janaru a Starą Puszczą, zachwycił się tym, co zobaczył. Ogromna przestrzeń, od dawna nietknięta ludzką stopą, przywitała go bogactwem barw wrzosów i blaskiem krystalicznie czystych rzek. Od tego momentu jego towarzyszami stały się wiatr, ptaki i przenikliwa cisza. Poddając się jej mimo woli, Gotier przemawiał do swego konia tylko szeptem. Dobry wierzchowiec izabelowatej maści strzygł uszami, machał ogonem i szedł, szukając drogi między wrzosami. Gotier podziwiał pasma fioletu, czerwieni i błękitu, napawając się dawno nie zaznaną absolutną samotnością.
Wędrowiec chętnie przyspieszyłby, lecz nie śmiał. Piękno od początku okazywało się zdradzieckie. Pozornie gładka powierzchnia obfitowała w nierówności, przykryte roślinami, grunty rozmiękczone przez rozlany tu i ówdzie strumień, nie brakowało też gniazd żmij i węży. Gotier już kilka razy drętwiał z przerażenia, gdy wydało mu się, że koń okulał. Na tym pustkowiu byłaby to katastrofa. Jako mag wykształcony w Akademii, pamiętał jeszcze podstawy sztuki uzdrowicielskiej, lecz nie specjalizował się w niej i ewentualne uleczenie wierzchowca przekraczało jego możliwości. Dlatego pozwolił zwierzęciu iść własnym rytmem, a wrzosy mijały go jak fale przyboju. Złudzenie było tak silne, że kilkakrotnie zaczynał nasłuchiwać szumu morza, a gdy zapadał zmierzch i musiał podążać w kierunku południowego gwiazdozbioru Kłosu, czuł się już zupełnie jak żeglarz, wyruszający odkryć nieznany ląd.
W pewnym sensie była to prawda, bowiem Nawa, zwana w starych przekazach Turodnią, którą miał odnaleźć za Starą Puszczą, była najmniej znaną częścią Janaru. Usytuowana nad brzegiem Morza Bursztynowego na południu Janaru, trwała obok tych wszystkich wydarzeń, którymi żyli mieszkańcy kraju: dysput, walk politycznych, wymiany towarów i wieści. Tej izolacji nie przeszkadzała nawet bliskość szlaków wodnych. Inne nadmorskie okolice wykorzystały swoje geograficzne położenie do wzbogacenia się i uzyskania autonomii. Na przykład Port Waret, mieszczący się również nad Morzem Bursztynowym, ale w zachodniej części kraju, był olbrzymim miastem, do którego zewsząd wpływały statki. Kupcy, rzemieślnicy, żeglarze i szlachetnie urodzeni spotykali się, by handlować, pić, posłuchać wieści i weselić się. Ukuto nawet powiedzenie „Nowina jak z Waret”, co oznaczało ekscytujące, nieprawdopodobne wiadomości, dotyczące dalekich ludzi i krajów. Wszędzie poza Nawą nadmorskie okolice tętniły życiem, a ludzie wykazywali się sprytem i przedsiębiorczością. Natomiast skrawek brzegu za Starą Puszczą wydawał się tak samo tajemniczy i niezmieniony jak przed wiekami.
Gotier przed wyprawą zebrał wszystkie dostępne informacje na temat Turodni. Przewertował stare kroniki, w których stwierdzano tylko, że próbowano niegdyś zasiedlić Wrzosowiska przybyszami z Hege, lecz tereny prędko opustoszały. O okolicach nadmorskich pisano lakonicznie, że po wielkim Zwycięstwie zostały tam niedobitki rdzennych mieszkańców Janaru. Była jeszcze relacja jakiegoś kupca sprzed pięćdziesięciu lat, który usiłował sforsować barierę Starej Puszczy. Przeżył, lecz stracił cały swój towar. W królewskim archiwum przechowywano ściśle tajne opisy kolejnych nieudanych prób spenetrowania tego regionu. Wyprawa Baliganta z Rubinów sprzed półtora wieku, aby wreszcie całkiem zjednoczyć kraj – stu dzielnych ludzi przepadło bez wieści. Wyprawa poszukiwawczo-badawcza pod przewodnictwem Borneta z Tantu, odważnego maga z rodu Rubinów – podobnie. Kolejni poborcy podatkowi ruszali z potężną eskortą, lecz oprócz jednego, żaden nie wrócił. Szczęśliwiec, któremu udało się przeżyć, zjawił się z wielkim bogactwem - workiem bursztynów. Gdy ówczesny król to zobaczył, nakazał bezwzględny coroczny pobór daniny. Tamten poborca więcej już nie podjął się zadania, a trzy kolejne wyprawy skończyły się fiaskiem. Nigdy więcej nie usłyszano o poborcach oraz ich przybocznych. Kolejni solidarnie odmawiali wyruszania do Nawy, nawet za cenę stanowiska. Z czasem utarło się, że nikt już nie mówił o daninach z Nawy, lecz tym pilniej strzeżono Korony. Zadaniem kilku specjalnie wyznaczonych, zaufanych osób była jedynie troska o nią. Ujmowali więc ją ostrożnie w ręce i pod soczewką badali, czy nie pojawiła się najmniejsza rysa lub szczelina, czy któryś z Kamieni się nie obluzował... Nigdy jednak tak się nie stało. Siła zaklęcia, spajającego Obręcz i Kamienie, zdawała się nie do pokonania.
Wieści o wyprawach morskich już nie były ściśle tajne, w kręgach żeglarskich opowiadano sobie legendy o marynarzach, którzy na rozkaz królewski zawijali z Portu Waret do brzegów Nawy – i już nigdy nie wracali. Krążyły niesprawdzone wieści o rozbitych statkach, świadkowie potwierdzali, że zawsze gdy statek wyruszał do Nawy, na niebie pojawiały się pierwsze oznaki huraganu. Z czasem jednak i te wyprawy ustały, świadkowie poumierali i nikt już nie wiedział, co było prawdą, a co mroczną opowieścią.
Jednocześnie, byli tacy, którzy docierali do samego brzegu morskiego, lecz nie dzielili się opowieściami. Pewien kupiec siedemdziesiąt lat temu zbił wielki kapitał na ryzykownej wyprawie po bursztyny. A przedstawiciel rodu Diamentów ponad pół wieku temu pojechał tam i wrócił – z szarooką małżonką. Wszyscy ci ludzie rzucali jedynie zdawkowe uwagi, uparcie ignorując próby drążenia tematu. Kupiec oddał połowę bursztynów Koronie, lecz nie zająknął się ani słowem na temat tego, w jaki sposób je zdobył. Synom, którzy przejęli po nim interes, zabronił pójścia w swoje ślady – mieli pomnażać majątek tradycyjnymi sposobami. Natomiast jasnooka kobieta, która została panią z Diamentów, mimo wielokrotnych pytań o miejsce pochodzenia, delikatnie uśmiechała się i zmieniała temat. Jedyna uwaga, którą usłyszeli z jej ust, brzmiało:
– Nie troskajcie się, Obręcz wciąż jest silna. Nie ma potrzeby tam jechać. Strzeżcie Korony.
Potem jednak męża i syna tej kobiety wygnano, a ona sama wróciła tam, gdzie toczyło się jej panieńskie życie.
Posiadający władzę postępowali więc według niepisanej zasady: Nawę zostawić w spokoju, ale pilnować Korony. Aż na tronie zasiadł energiczny władca Geryn III, który, gdy miał czas zająć się tematem, mówił, że to zaniedbanie jest skandaliczne. Zwłaszcza, dodawał, że ród Diamentów do niedawna utrzymywał potwierdzone kontakty z Nawą. Dlaczego więc nie korzystano z doświadczeń tych ludzi, póki jeszcze było można? Nawet jednak on, dopóki w kraju nie zadziało się źle, odkładał sprawę na potem.
...losowanie „ochotnika” do wyprawy odbyło się w grobowej atmosferze. Gdy Gotier wyciągnął swój los, który okazał się tym pechowym, próbował protestować, jednak inni (ucieszeni, że zadanie nie padło na nich) nie pozwolili na to. Sprawę ostatecznie rozsądził władca, który rzekł:
– Ruszysz, czcigodny, jak najszybciej. Przejdziesz obok Puszczy i gdy już znajdziesz się na miejscu w Nawie, zaraportujesz mi o wszystkim.
– Czy dostanę towarzysza? – zapytał mag zrezygnowanym tonem.
– Jeżeli ktoś zechce pojechać z tobą, zezwalam mu na to – odrzekł król.
Dziwnym trafem, nikt jakoś nie chciał. Gotier wyruszył więc sam, po latach ślęczenia nad księgami i eksperymentami, z mapami sprzed stu i dwustu lat. Przy pożegnaniu władca powiedział mu tonem pocieszenia:
– Stu ludzi nie wróciło, a dał radę zwykły kupiec. A okryty hańbą zdrajca w swoim czasie znalazł tam żonę. Pojechał więc po nią i przywiózł do siebie, nieprawdaż? Czyli można. Niechaj to będzie dla ciebie wskazówką. Korona wciąż jest cała.
Kiedy tamci ginęli, pomyślał Gotier, Korona też była cała…
Ale nic nie powiedział.

6 komentarzy:

  1. Gotier podporządkował się losowi, aczkolwiek niechętnie to uczynił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo sprawna ekspozycja, rozdział zawiera sporo informacji o krainie ale jest na tyle zwięzły żeby uniknąć nudy, i wielki plus za zbudowanie świata! Widać że to spójny konstrukt a nie kilka nazw rzuconych od niechcenia
    KW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konstrukcja świata - niby drobiazg, a ile trzeba się namęczyć ;) dzięki!

      Usuń
  3. losowanie „ochotnika” ...
    chyba każdy to doświadczył w swoim życiu xD

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawe czy to będzie historia tylko jednego bohatera czy opowieść rozdzieli się później na kilka wątków

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Epilog   Hredrik wsunął ręce pod jej koszulę i łapczywie szukał ust kochanki, ale Gyrda odsunęła się, wstała i zawiązała tasiemkę u piersi. ...