niedziela, 28 czerwca 2020

Podzielona Kraina - V.10

Siedzieli na koniach. Rohałt przy swym nowym rumaku, w pięknych szatach, starannie ogolony prezentował się tak okazale, jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Jego trzech towarzyszy zasiadało już na swych wierzchowcach. Czekali cierpliwie.

– Jacy oni piękni! – westchnęła Świetlana.

Blancheflor milczała, ogarnięta nagłym wzruszeniem. To mój mąż, uświadomiła sobie. Chciała do niego podbiec, ucałować go i uściskać, ale powstrzymała się. Cała okolica przybyła, by pożegnać Rohałta. Już każdy zdążył objąć go, życzyć mu wszystkiego dobrego i zapłakać ze wzruszenia. Teraz patrzyli na niego i spodziewali się, że zaraz, zgodnie z pradawnym obyczajem, nakaże, by wszyscy usiedli na chwilę przed drogą, ukłoni się w pas na cztery strony świata, przeprosi obecnych i ucałuje świętą ziemię.

Blancheflor również o tym myślała, ale z przestrachem. Nie rób tego, błagała go w myślach. Nie teraz, gdy dołączasz do tych, do których z urodzenia przynależymy. Zostawiasz Nawę. Nie rób tego!

Rohałt wahał się przez chwilę. Rozejrzał się bezradnie. Zrobił ruch, jakby zamierzał uklęknąć, ale powstrzymał się.

– Panie, wsiadasz? – zawołał Egil z wysoka.

– Tak – odparł. Nagle zdecydowany, przytulił Olwen, ucałował w policzek Blancheflor i wskoczył na konia. Skinął głową obecnym i powiedział:

– Możemy jechać.

– Więc jedźmy – zarządził Egil.

Konie ruszyły. Mieszkańcy wioski zaczęli niespokojnie szeptać.

Olwen powiedziała:

– Ojciec nie zrobili tego, co trzeba.

– Tam, gdzie jedzie, należy zachowywać się inaczej – wyjaśniła Blancheflor pogodnie i szybkim ruchem poprawiła córce kaptur.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Epilog

Epilog   Hredrik wsunął ręce pod jej koszulę i łapczywie szukał ust kochanki, ale Gyrda odsunęła się, wstała i zawiązała tasiemkę u piersi. ...