poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Podzielona Kraina - I.6


Za palisadą rozszczekały się psy, a wokół zjawiły się dzieci, które otoczyły maga ciasnym pierścieniem. Zarejestrował w myślach ich nędzny ubiór i zachowanie, nie pasujące do wieku: nie przepychały się, nie biegały, nie krzyczały, tylko wpatrywały się w niego szarym, zielonymi i niebieskimi oczami. To też odróżniało je od innych Janarczyków, których tęczówki prezentowały wszystkie odcienie brązu.
Dzieci wciąż milczały, co kontrastowało z nieustającym ujadaniem psów. Wreszcie Gotier zapytał bezradnie:
– Czy jest tu ktoś dorosły?
Któryś maluch pisnął:
– Pójdę po ojca! – I pobiegł. Mag aż spocił się pod obstrzałem kilkunastu badawczych spojrzeń. Na chwilę zwątpił, czy to na pewno były dzieci, ale prędko zdusił tę kolejną dziwaczną myśl, jedną z tych, które ostatnio coś za często go nawiedzały. W głowie zaraz pojawiło się logiczne, racjonalne wytłumaczenie: to wszystko z powodu bliskości Puszczy. Zaledwie jednak przypomniał sobie o niej, znów wróciło to koszmarne uczucie nieprzyjaznej obecności. Próbował je odegnać i przyjrzał się uważniej dzieciom. Na szyi każdego wisiały mniej lub bardziej brudne, płócienne woreczki. W przeciwieństwie do części garderoby zostały wykonane nadzwyczaj starannie. Co to miało znaczyć?
Dziecko wróciło wreszcie, prowadząc za sobą spracowanego mężczyznę, który zatrzymał wzrok na Gotierze. Zrobił zaskoczoną minę, ale śmiało podszedł (dzieci wstrzymały oddech) i zajrzał przybyszowi w oczy. Potem powiedział śpiewnie:
– Ma duszę. Człowiek!
Dzieci wydały zbiorowe westchnienie ulgi, po czym rozbiegły się, popatrując na Gotiera od czasu do czasu. Mieszkaniec Nawy uścisnął wędrowcowi prawicę, na co mag ucieszył się, że jednak były tu znane jakieś cywilizowane obyczaje.
– Witajcie, przybyszu – powiedział Nawiańczyk.
– Witaj... wędruję po kraju i chciałbym tu gdzieś odpocząć. Czy znajdzie się miejsce dla mnie?
Na twarzy wieśniaka odbiło się zwątpienie.
– Oczywiście, zapłacę – dodał pospiesznie Gotier. – Nie wiem, czy to, co mam z sobą, może posłużyć jako zapłata, ale mogę też odpracować...
Wieśniak przerwał:
– Idą żniwa, przyda się każda pomoc. Tylko, wędrowny pan przybyli z daleka?
Mag przez chwilę zastanawiał się, czy przeoczył jakieś nieoczekiwane rozmnożenie własnej osoby. Na szczęście pamięć podsunęła mu akapit jednej z dawnych ksiąg, gdzie widniała wzmianka o obyczajowości Nawiańczyków i trzeciej osobie w liczbie mnogiej jako formie grzecznościowej wśród rdzennej wioskowej ludności.
– Ano – westchnął podróżny.
– Czy ten kij to wyciosany w Sobótkę?
– Nie – odparł kompletnie zaskoczony wędrowiec – nie.
– A igłę mają?
– Eeee... do szycia, tak, igłę mam.
– Usiedli przed drogą?
– Nie...
Wieśniak stał chwilę, milczał.
– Niech wędrowny pan pójdą do zamku.
– Do zamku?
– Przyszli z daleka... W zamku grube mury. A tu u nas, to i nocy mogą nie przeżyć.
Wędrowiec, oszołomiony, zapomniał podziękować. Po prostu odwrócił się na pięcie i podążył we wskazanym kierunku. Niczego nie rozumiał. Dopiero po pewnym czasie uświadomił sobie, że zapomniał poprosić o wodę, choć od paru godzin dręczyło go pragnienie. Przez chwilę pomyślał, by cofnąć się nieco i zaczerpnąć z rzeki, którą tu przypłynął, lecz z zakamarków pamięci wypłynęły słowa usłyszane tej nocy: „Jesteśmy na żywej wodzie”. Zrezygnował więc.
A więc to jest to, o czym czasem wspominali ci nieliczni, którzy tu byli, pomyślał. Strach mimo wszystko się udziela, i dotyczy wszystkiego – wody, powietrza. Jak oni tutaj mogą żyć?
Potem znów zganił siebie za te myśli. Jest zamek, są więc panowie, a skoro tak, to będzie szczypta normalnego myślenia.
Ta konkluzja dodała mu otuchy i pomaszerował dalej. Za nim uformował się sznurek złożony z mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy porzucili swoje pilne zajęcia, aby podziwiać (a może kontrolować) nieznane dziwo w postaci przybysza zza Puszczy. Oznaczało to, że plan Najjaśniejszego Pana, mówiąc językiem warstw nieoświeconych, właśnie szlag trafił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Epilog

Epilog   Hredrik wsunął ręce pod jej koszulę i łapczywie szukał ust kochanki, ale Gyrda odsunęła się, wstała i zawiązała tasiemkę u piersi. ...