Kij dobrze służył jako
podpora, mimo to, gdy mag dotarł w końcu nad morski brzeg, słońce stało już
dość wysoko i na wodzie kołysały się rybackie łodzie. Drogą w oddali podążało
niewielkie stado krów, poganiane gałęzią przez dziewczynę, krzyczącą gardłowym
głosem: „Heeezeee! Heeezeee!”, co odbijało się szerokim echem i dźwięczało
nieprzyjemnie w uszach przybysza. Gotier odetchnął głęboko i zastanowił się, co
teraz. Widział wioskę i zamek. Żadnych ludzkich siedzib poza tym. Teraz
pozostawało pytanie: do którego z tych miejsc kierować się najpierw? A może
żadnego? Chodzić swobodnie po Nawie, rozejrzeć się, a potem w odpowiednim
momencie pójść z powrotem drogą, którą tu dotarł. Ni z tego, ni z owego przypomniała
mu się jedna z narad, podczas której ustalano szczegóły wyprawy.
Gotier, już pogodzony z
losem, postanowił wtedy zawalczyć o jak największy komfort. Dlatego
kilkakrotnie dał wyraz pragnieniu podróżowania statkiem.
– Czcigodny Gotierze,
rozumiemy te niedogodności – tłumaczył uprzejmie Geryn III – lecz nawet
zakładając, że tym razem powiodłoby się i statek nie poszedłby na dno, w jaki
sposób chcesz utrzymać wyprawę w tajemnicy?
– Moglibyśmy odebrać
przysięgę od załogi – zaproponował Naois Strażnik Korony, co dowodziło, że
wbrew powszechnej opinii drzemały w nim jakieś pokłady idealizmu.
– Nie. Nie musimy tu
obecnym przypominać, z jakich sfer wywodzą się prości żeglarze. Nie ufamy im i
uważamy, że bezpieczeństwo wyprawy wymaga, ażeby niestety narazić czcigodnego
Gotiera na więcej trudów.
– Czy jesteś pewny,
Miłościwy Panie? - wyszeptał Gotier, podczas gdy reszta Rady Magów rzucała mu
współczujące spojrzenia.
– Tak. - Geryn III zawahał
się i dodał miękko: – Zechciejcie pamiętać, czcigodni, że dysponujemy relacjami
tylko tych, którzy podróżowali lądem. I nie znamy wieści od nikogo, kto
kiedykolwiek próbował przybić do brzegu Nawy. Nikogo! – podkreślił, zdaniem
Gotiera, zupełnie niepotrzebnie. – Bezwzględnie uznajemy konieczność narażania
życia wysłannika, lecz nie bardziej, niż to absolutnie niezbędne.
Cała Królewska Rada Magów
milczała.
Władca zakończył:
– Czcigodny Gotierze,
ufamy, że rozumiesz, iż nie jest pożądane, byś ujawniał cel swojego przybycia i
zwracał na siebie uwagę.
Cóż, zjawienie się wśród
ludzi bez wątpienia nie spełniało królewskiego warunku, w związku z czym mag
podjął decyzję o unikaniu ludzkich siedzib.
I zapewne postąpiłby tak,
gdyby nie zdarzenie zaraz potem: z wody, całkiem blisko, wynurzył się ludzki
kształt. Zwrócił blade oczy w kierunku Gotiera, który zobaczył nabrzmiałą,
purpurową twarz topielca i błony pławne między palcami rąk. Ohydne wargi
rozciągnęły się w czymś w rodzaju uśmiechu, a ich właściciel zrobił krok w
stronę maga.
Gotier błyskawicznie
zmienił plan i, oglądając się co chwilę, najszybciej jak potrafił podążył do
wioski. Topielec zaś stał spokojnie i śledził go uważnym, nieruchomym
spojrzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz