Podczas gdy uwagę ciotki
zaprzątały sprawy najwyższej wagi, siostrzenica z uporem oddawała się lekturze
grubych tomiszcz. Księgi wzbudzały w Sigrlin mieszane uczucia. Dreszcz
przejmował ją na myśl, że wszyscy ci, którzy pisali te słowa i ilustrowali je
cierpliwie, spoczywali w grobowcach w podziemiach zamku. Jednak mimo wytężonej
pracy, przedzierania się przez opisy bitew, sojuszy, uroczystości, zasług
rycerzy i magów, udawało jej się wyławiać zaledwie strzępki informacji. Były
zdania, które coś ze sobą niosły, coś niewyraźnego, jak dalekie echo spraw, o
których nikt nie pamiętał. Gdy Sigrlin usiłowała wczytywać się i analizować je
słowo po słowie, czuła się tak, jakby ktoś wyciągał do niej rękę z odmętów
przeszłości – lecz tonący znajdował się zbyt daleko od brzegu, by dało się go
uchwycić. Gdy kładła się spać, natrętne słowa dźwięczały w jej głowie:
...i wówczas Anzeis,
później wsławiony jako obdarzony Rubinem, na czele swych jeźdźców dotarł do
grodu, który zadziwił go swym bogactwem, lecz oburzony wstrętnymi praktykami
wiedźm, nakazał odebrać im dobra, a je same żywcem spalić…
...przemierzali
nieprzyjazne ziemie krok po kroku, zmagając się z dziwami, o których strach
mówić, a którym tylko ogień i miecz dawał radę; gdybyż choć temu
przedsięwzięciu towarzyszyła wdzięczność ludzka! Lecz nie, niewdzięcznicy
wskazywali ścieżki wiodące na bezdroża, w których konie topiły się, a ludzie
umierali z wyczerpania i głodu; w końcu trzeba było brać zakładników, by
dotrzeć tam, gdzie należało; lecz i to nie uchroniło przed przygodami, jednej
nocy nie upilnowany więzień uwolnił wszystkie konie, które poszły za głosami
nocy i przepadły; więzień, gdy szlachetny Algalif krzyknął z rozpaczy, że
wszyscy zginą, oświadczył, że niech najeźdźcy czym prędzej wymrą…
...i były przesiedlenia
i przenosiny. Rozdzielali silnych od słabych. Silni byli zdatni do pracy, lecz
i słabi mieli swoją rolę: uczeni magowie przyglądali się im i robili zapiski,
nowatorskie, cenne. Do dziś w użyciu pozostają notatki o zarażaniu ospą i
szczegółowe opisy nieleczonych objawów…
...Spór był między
magami a rycerzami o sztukę zabijania. Dla rycerza bowiem nawet łuk nie jest
szlachetny, bo nie pozwalając widzieć przeciwnika, nie pozwala wykazać się
męstwem; co dopiero mówić o oparach, których wdychanie powoduje śmierć
wszystkich. Lecz król wielce był rad, że można było pozbyć się starych,
chorych, niezdatnych prędko i za jednym razem, nie dostawało bowiem katów...
...gdy Fryderyk
Zwycięski objął wreszcie władzę w pełni zasłużonej chwale, nakazał, by
sprowadzić z dawnego królestwa rodziny i sługi, albowiem wiele zostało pustych
chat do zamieszkania, pól do obsiania i pięknych mis, wzorzystych tkanin,
łodzi, zwierząt i wszelkiego dobra, które tylko czekały, by ktoś wziął je w
posiadanie; i nawet najwięksi biedacy przybywali chętnie, lecz z początku wiele
napotykali trudności, bowiem choć ludzi do pracy wciąż było wiele, byli oni
leniwi i niechętni; nie chcieli też przyjmować nauk swoich nowych panów ani
wydawać władzom swych ostatnich czarownic, które tylko szerzyły ciemnotę i
zabobon, nic w zamian nie ofiarowując...
...Nadwodne Miasto
broniło się długo, nawet po koronacji, gdy już zostało samo; gdy szlachetni
wkroczyli wreszcie za bramy, ujrzeli, jak wielka była ciemnota, upór i
okrucieństwo błękitnookich, albowiem ujrzeli ludzkie szkielety na ulicach i
ślady uczt z mięsa ludzkiego…
...niedługo Fryderyk
Zwycięski nacieszył się swoją małżonką Lillą, którą poślubił dla jej urody i
znaczenia wśród tutejszych; gdy powiła syna, oświadczyła zaufanym, że żyć
więcej nie chce i rzuciła się do Ścianki; mówią, że gdzieś w odludnym zakątku
Janaru usypano jej kopiec według jakiegoś tutejszego zabobonu; magowie
powiedzieli zgodnie, że niewiastom w połogu miesza się umysł; syn, późniejszy
Tybald I, ku uldze wszystkich okazał się brązowooki, lecz siostra jego
Seljumanna, będąc kwitnącym dziewczęciem, stała się wylwą i musiała zostać
zamknięta i dla niej i innych podobnych nieszczęśnic zbudowano Heltzgrot, które
potem pokolenia wzmacniały dla bezpieczeństwa wszystkich…
Te wszystkie krótsze lub
dłuższe wzmianki, rozrzucone po opasłych tomach, wyblakłe i niekiedy zamazane
przez czas, łatwo dawały się przeoczyć, lecz wyodrębnione, budziły w Sigrlin
nieokreśloną grozę, zwłaszcza, gdy zestawiała napisane z tym, co już wiedziała
i znała, na przykład wzmiankę o rozpaczy Lilli z pieśnią, którą ułożono na
cześć jej zaślubin z Fryderykiem i którą do dziś śpiewano na wszystkich
weselach, i bogaczy i biedaków:
Oto
zwieńczenie dzieła Zwycięstwa
król
poślubia swą panią
na
cześć jej piękności, na cześć jego męstwa
niech
żyją w szczęściu, w kochaniu!
Niech
mroki pierzchną, gdy lud powita
królową
odzianą w biel
jak
rękę oddaje w promieniach świtu
wybawcy
dzielnemu tych ziem!
Tym właśnie była zajęta
Sigrlin, gdy podeszła do niej ukochana ciotunia. Obie kobiety były myślami
bardzo daleko od siebie nawzajem, każda z nich miała umysł zaprzątnięty ważnymi
dla siebie sprawami i gdyby nie łącząca je więź, byłyby dla siebie w tej chwili
zupełnie obce. Mimo to, zarówno starsza, jak i młodsza podjęły wysiłek, by na
chwilę otrząsnąć się z kłopotów, które ogniskowały ich myśli już od kilku dni.
Nie było to jednak łatwe.
– Dziecko drogie, jesteś
bardzo blada. Dobrze się czujesz? – zapytała Hermina z Topazów, siadając na
krześle za stołem, na którym piętrzyły się księgi.
– Tak, dziękuję, ciotuniu.
Jestem tylko zmęczona – odparła Sigrlin, zamykając czytany akurat tom. Z
jakiegoś powodu nie chciała, by ciotka poznała przedmiot jej dociekań. Być może
kryła się za tym obawa, by nie stać się przedmiotem krytyki – takiej samej albo
jeszcze ostrzejszej niż ta, którą ona sama udzieliła Morholtowi.
Jednak Hermina z Topazów
nie miała sił, aby wykazywać ciekawość, uznała jednak za swój obowiązek
udzielić siostrzenicy niezbędnych pouczeń.
– Znam twoje zamiłowanie
do wiedzy, jest ono chwalebne, lecz w taki czas jak ten bardziej stosowne jest
odłożyć księgi i spędzić czas tak, jak wszyscy inni.
Sigrlin nie odpowiedziała,
wpatrując się w swoje dłonie.
– Być może odzyskamy Sobną
– dodała Hermina po chwili.
Siostrzenica drgnęła.
– Och – powiedziała tylko.
Czy to oznacza wyjazd? Oderwanie od źródeł, biblioteki, historii? Od… Morholta?
Hermina tymczasem poczuła
lekkie rozgoryczenie, bo spodziewała się gradu pytań, trochę liczyła też na to,
że wyjaśniając je Sigrlin, będzie mogła dać upust nękającym ją wciąż
wątpliwościom. Tymczasem Sigrlin zachowywała się jak kukła. Cóż, pomyślała
Hermina cierpko, młodość szybko zapomina… Jednak sama najlepiej znała głębokie
przywiązanie siostrzenicy do Sobnej. Nie miała teraz głowy do zastanawiania się
nad nagłą zmianą uczuć u krewniaczki.
– Słyszałam, że na dniach
planowany jest kulig.
– Tak, Kasylda już
wszystko przygotowała.
– Moim życzeniem jest,
droga Sigrlin – powiedziała Hermina nieco surowej niż zamierzała – abyś wzięła
udział w tym wydarzeniu. Nie czas to i miejsce, by siedzieć zakopaną w
księgach.
– To prawda, ciotuniu.
– Powiem Bercie, by
przyszykowała ci odpowiedni strój – powiedziała Hermina, ucałowała siostrzenicę
i wstała. Jej wzrok mimowolnie spoczął na okładkach ksiąg.
– Z takim pędem do wiedzy
– dodała, myśląc o czymś innym. – Powinnaś była urodzić się chłopcem.
Spełniłabyś swoje powołanie i byłabyś szczęśliwa.
Sigrlin pierwszy raz w
życiu usłyszała od swojej ukochanej ciotki słowa tego rodzaju i poczuła się zraniona,
jednak nie powiedziała nic, tylko zacisnęła dłonie na poręczach krzesła.
Hermina odeszła. Idąc do
swojej komnaty, zaczęła w myślach układać list do Bredegara. W związku z
ostatnimi ustaleniami, pismo należało wysłać jak najszybciej. Musiała też zobaczyć
się z Olwen z Opali, seneszal Wierniry, która niedawno powróciła z dorocznego
objazdu wszystkich włości i dzierżaw i miała zdać raport panom zamku.
Tymczasem Sigrlin utkwiła
wzrok w księdze, lecz nie podjęła czytania z powrotem. Za oknem rozszalała się
śnieżna zadymka. Wiatr wdzierał się przez szczeliny. Płomienie świec i pochodni
przygasały i rozpalały się na nowo.
Morholta wciąż nie było.
Jako dziecko lubiłem czytać książki historyczne, a potem samemu wymyślać stare księgi i udawać historyka wyłuskującego z rozsianych wzmianek prawdę o dawnych czasach. Widzę, że nie tylko ja.
OdpowiedzUsuń