czwartek, 23 kwietnia 2020

Podzielona Kraina - III.2



Pół godziny później, nie zważając na zimno i nieprzyjazny wiatr, siedzieli wszyscy czworo znów na szczycie klifu. Olwen, przygryzając język, pracowicie ryła zaostrzonym patykiem w korze brzozowej, a pozostali przyglądali się temu w skupieniu. Wreszcie powstał krzywy napis: DROGIE MOŻE TO DLA CIEBIE TERAZ DAJ NAM RYBY.
Zadowolona z efektu, przyglądała się swojemu dziełu. Pozostali nie mieli żadnych zastrzeżeń.
– Ja też chcę tak umieć – powiedziała Zazula.
– Nauczę cię – obiecała Olwen wielkodusznie. Chłopcy nie mówili nic, ale ich spojrzenia były aż nadto wymowne, dodała więc prędko:
– Was wszystkich. To teraz jak robimy?
– Ktoś musi wykrzyczeć do morza, że to jest ofiara i wrzucić ten kawałek. Kto to zrobi? – zapytał Jaromir.
– Ja nie, bo pisałam.
– To ja – powiedziała Zazula. – Ale podejdziemy razem, dobrze? Sama się boję.
Wszyscy czworo stanęli więc ostrożnie tuż nad skrajem przepaści. Rozległ się cienki dziewczęcy głosik Zazuli:
– Hej, morze!
Wiatr i szum wody wzmogły się. Wyraźnie wyższe fale raz po raz uderzały o klif. Dzieci drżały, ale Zazula uniosła rękę z korą i wołała:
– Morze, drogie morze, za to, żeś nam dało ryby, bursztyny, kamienie i sól, mamy ofiarę dla ciebie! Mam ją tu, abyś ją przyjęło i dalej dawało nam jeść, bo bez ciebie nie przeżyjemy!
To, co się stało potem, dla każdego z dzieci wyglądało inaczej. Miłost był pewien, że znienacka odprysk wody sięgnął aż do twarzy Zazuli, która straciła równowagę i z krzykiem poleciała z urwiska. Jaromir twierdził, że to nagły podmuch wiatru trącił ich wszystkich, a Zazulę uniósł w powietrze i wyrzucił. Olwen zaś chciała chwycić przyjaciółkę za opończę, ale zdążyła tylko zobaczyć, jak Zazula wpadła prosto we wrzące fale i jakieś blade, zielonkawe ręce wynurzyły się, chwyciły dziewczynkę wpół i wciągnęły pod powierzchnię wody.
Chmury rozstąpiły się i promienie słońca ozłociły grzbiety nagle wyraźnie spokojniejszych fal.
Olwen niezbyt dobrze pamiętała, co było dalej, w jaki sposób powiadomili dorosłych o tym, co się stało. Wracał do niej jednak czasem moment, gdy zbiegała z klifu, krzycząc i oglądała się, by zobaczyć miejsce, na którym nie było już Zazuli.
Tego wieczoru mężczyźni wrócili z sieciami pełnymi ryb.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Epilog

Epilog   Hredrik wsunął ręce pod jej koszulę i łapczywie szukał ust kochanki, ale Gyrda odsunęła się, wstała i zawiązała tasiemkę u piersi. ...