piątek, 5 czerwca 2020

Podzielona Kraina - V.2

U licha, dlaczego jest tak późno? Kto trzymał ostatnią wartę i dlaczego nie obudził nas o świcie, jak nakazałem? – zawołał gniewnie Egil, gdy wstał jako pierwszy i zorientował się, że wokół było już całkiem jasno. Na jego słowa Holdr poderwał się gwałtownie z posłania. Przewodnik, przywiązany mocnym sznurem do drzewa, uniósł głowę i utkwił w ludziach żółte spojrzenie zza kurtyny brudnych, ciemnych włosów. Rycerze spali.

– Żaden nie czuwa?! – zawołał Egil groźniej, marszcząc brwi. – Holdr, idź obudzić tych… – urwał.

Chłopak pobiegł spełnić polecenie. Wkrótce prawie wszyscy byli na nogach, usiłując rozgrzać się po wyjściu spod wilgotnych okryć. Chociaż nie padał deszcz, na gałęziach gromadziły się krople. Włosy i odzież nasiąkały wilgocią.

– Powtarzam pytanie: który z was trzymał ostatnią wartę?

Nikt się nie odezwał. Tymczasem wrócił Holdr, blady i wystraszony.

– Panowie, tam jest… tam leży…

– Co tak bełkoczesz? Nie możesz mówić wyraźniej? – wypytywał Egil surowo.

Holdr pokręcił głową i wyciągnął rękę. Podążyli prędko we wskazanym kierunku.

Natknęli się na ciało Talfa z Jaworów. Rycerz miał pogiętą zbroję i rozszarpane gardło. W oczach zastygło mu śmiertelne przerażenie.

I Egil zbladł. Opanował się jednak i nakazał pogrzebać ciało. Przygnębieni rycerze wzięli się do pracy.

Potem w towarzystwie Odilona podszedł do jeńca. Przewodnik spoglądał na niego bez wyrazu.

– Mów! – zażądał Egil. – Widziałeś coś? Słyszałeś? A może sprowadziłeś na nas? Wiele tu się włóczy takich odrażających kreatur? A może jest tu jakiś mag, który uśpił nas, że nie słyszeliśmy nawet parskania koni?

Człowiek podobny do zwierzęcia nie odpowiedział. Na znak Egila Odilon uderzył go ostrzem miecza. Po niedźwiedziej skórze popłynęła krew.

– Powiesz coś? No mówże! Zginął dzielny człowiek, szlachetny rycerz, nasz druh. Pewnie to widziałeś, może nawet sprzyjałeś tej zbrodni. Kto to zrobił? Gdzie poszedł? Dlaczego, u licha, nic nie słyszeliśmy? Mów!

Ale przewodnik dalej milczał. Odilon zadał jeszcze kilka ran, ale jeniec patrzył się tylko i nie wydał z siebie nawet dźwięku. Wreszcie Egil dał znak, by skończyć.

Krew zdążyła miejscami już skrzepnąć, ale człowiek-zwierzę uśmiechnął się lekko i obnażył kły. Odór, jaki od niego płynął, był dla rycerzy trudny do wytrzymania.

Gdy stali nad świeżym grobem i po krótkiej chwili ciszy dla uczczenia rycerza z Jaworów zbierali się do wymarszu, Egil powiedział głośno:

– Talf był dzielnym wojownikiem, wiernym towarzyszem i szlachetnym człowiekiem. Niechaj każdy z nas pożegna go po swojemu. Czas ruszać, bo misja dla dobra Janaru nie może czekać.

Z ociąganiem przygotowali się do wymarszu, przy okazji odkrywając, że koń Talfa zniknął wraz z całym przytroczonym doń bagażem. W drodze przestrzegali nowych środków ostrożności: przy przewodniku czuwało dwóch rycerzy, a nie jeden, jak dotychczas. Egil nakazał surowo, by się pilnowali, więc nawet za potrzebą mieli udawać się tylko w grupie. Na nocne warty wyznaczyli po dwie osoby.

Zapewne dlatego następnego dnia obudzili się znów później niż chciał ich przywódca. I tym razem nie jeden, lecz dwóch wartowników, bracia Odilon i Otton, mieli rozszarpane ciała i szeroko otwarte, martwe oczy. Ich wierzchowce również przepadły bez śladu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Epilog

Epilog   Hredrik wsunął ręce pod jej koszulę i łapczywie szukał ust kochanki, ale Gyrda odsunęła się, wstała i zawiązała tasiemkę u piersi. ...